Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Ruszyliśmy dalej. W okolicach Św. Jana Laterańskiego wjechaliśmy w zator. W morze lampionów na drutach przewieszonych wszerz ulic, w całe konstelacje stołów porozstawianych na chodnikach, w przewalające się ulicami, krzyczące, jedzące, pijące gromady Wieśniewicz uradował się:
- Wspaniała historia! Przecież dzisiaj tu jest święto dzielnicowe! Włączamy się!
- Późno już - powiedziała Antonella.
- A tam późno! - obruszył się. Wieśniewicz. - Ostatnie twoje dwadzieścia cztery godziny wolności. Wyśpisz się, jak mąż wróci.
Wmieszaliśmy się w tłum ludzi ubranych lekko, odświętnie. My zaś w tych swetrach i szalikach! Popatrywano na nas, co jeszcze bardziej rozweselało Wieśniewicza. Znalazłszy poszukiwany koniak, nie chciał wracać do wozu. Zaczął nas ciągnąć za
Ruszyliśmy dalej. W okolicach Św. Jana Laterańskiego wjechaliśmy w zator. W morze lampionów na drutach przewieszonych wszerz ulic, w całe konstelacje stołów porozstawianych na chodnikach, w przewalające się ulicami, krzyczące, jedzące, pijące gromady Wieśniewicz uradował się:<br>- Wspaniała historia! Przecież dzisiaj tu jest święto dzielnicowe! Włączamy się!<br>- Późno już - powiedziała Antonella.<br>- A tam późno! - obruszył się. Wieśniewicz. - Ostatnie twoje dwadzieścia cztery godziny wolności. Wyśpisz się, jak mąż wróci.<br>Wmieszaliśmy się w tłum ludzi ubranych lekko, odświętnie. My zaś w tych swetrach i szalikach! Popatrywano na nas, co jeszcze bardziej rozweselało Wieśniewicza. Znalazłszy poszukiwany koniak, nie chciał wracać do wozu. Zaczął nas ciągnąć za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego