Mówił tylko, że ma misję. Że mały potrzebuje ojca, nie żebraka, jak już matkę ma kurwę. Serio, tak powiedział. Bo dzikus. Chciał powiedzieć co innego. Może nawet nie. Nieważne, powiedział, co powiedział, wepchnął mi bilet i poszedł. A może to ja poszłam. Więcej go nie widziałam. Nowy Jork duże miasto. Aha, nie. Potem widziałam go jeszcze raz. W srebrnym kombinezonie.<br>- ...? <br>Serio. Pojechał zresztą, wrócił do Polski, ale dopiero chyba w zimie. Na pewno nie PanAmem, nie stać by go było. Wracał bez grosza, tylko miał cały plecak notatek. Pewnie Air India czy czymś innym takim leciał, przez Frankfurt. Pytałam, czy książkę