pan, że to aż tyle by trwało?<br>- To nie kradzież marchewki. Od takich rzeczy są specjalne ekipy, a nie byle dyżurni. Jak nas pierwszy raz w południe przesłuchają, będzie cud. A potem spisywanie, wizja lokalna, panowie policjanci zgłodnieją, pójdą jeść, zrobi się późno i powiedzą nam, że dokończy się jutro. Albo lepiej w poniedziałek, bo kto by sobie niedzielę zarywał z powodu paru bandziorów.<br>- Ale my mamy towar na pace. Nie będą nas przetrzymywać.<br>- Towar? Profile! To stal, baranie, nie kurczaki. Nikt nie będzie chciał słuchać, jak zaczniesz skamleć, że musisz jechać, bo szef się wścieknie. Wisi im, że jak dziś nie