wiele do oddania, ale z pewnością miała wobec mnie dość prymitywne wymagania, zwłaszcza że jajkami nie da się pisać wierszy ani prowadzać za rękę po parku. Ja więc nie dawałem prawie nic, ona dawała z siebie wszystko, niczym flaszka spirytusu. Pewnie dlatego mi się znudziła, tak samo zresztą jak flaszki. Analogie kobiety z wódką narzucały mi się zawsze automatycznie. Im większa cena, tym większa ilość. Im większa ilość, tym większe upojenie. Im większe upojenie, tym większy kac. Im większy kac, tym większa niechęć. A kiedy upojenie mija, patrzymy na świat oczami zwykłego człowieka, który chciałby, żeby wszystko było wreszcie człowiecze. No