co im było potrzebne, pozostawiając woszczynę Drugiego Asystenta pokrytą wciąż takim nadmiarem hieroglifów, że nie różniła się właściwie od owej Arystotelesowej <hi rend="spaced">tabula rasa</>, która przedstawiała umysł absolutnie pusty, nie tknięty jeszcze żadnym doświadczeniem. Nie mogąc więc znaleźć nikogo, kto by w owym wyciskaniu kierował się <hi rend="spaced">jego</> (Asystenta) interesem, zaczął Drugi Asystent prof. Ducha uważać za swój interes - interes tych, którzy go wyciskali.<br> - Proszę nie schodzić ze stanowiska - rzekł cicho, przechodząc nad konstablem.<br> - A po jaką lewkonię miałbym schodzić? - odburknął konstabl. Wnet jednak przypomniał sobie Jegomościa Ze Świętojańskim Robaczkiem, którego, być może, należało było odprowadzić do komisariatu. - Rozkaz! - dodał więc zaraz i