Typ tekstu: Książka
Autor: Themerson Stefan
Tytuł: Wykład profesora Mmaa
Rok wydania: 1994
Rok powstania: 1943
co im było potrzebne, pozostawiając woszczynę Drugiego Asystenta pokrytą wciąż takim nadmiarem hieroglifów, że nie różniła się właściwie od owej Arystotelesowej tabula rasa, która przedstawiała umysł absolutnie pusty, nie tknięty jeszcze żadnym doświadczeniem. Nie mogąc więc znaleźć nikogo, kto by w owym wyciskaniu kierował się jego (Asystenta) interesem, zaczął Drugi Asystent prof. Ducha uważać za swój interes - interes tych, którzy go wyciskali.
- Proszę nie schodzić ze stanowiska - rzekł cicho, przechodząc nad konstablem.
- A po jaką lewkonię miałbym schodzić? - odburknął konstabl. Wnet jednak przypomniał sobie Jegomościa Ze Świętojańskim Robaczkiem, którego, być może, należało było odprowadzić do komisariatu. - Rozkaz! - dodał więc zaraz i
co im było potrzebne, pozostawiając woszczynę Drugiego Asystenta pokrytą wciąż takim nadmiarem hieroglifów, że nie różniła się właściwie od owej Arystotelesowej &lt;hi rend="spaced"&gt;tabula rasa&lt;/&gt;, która przedstawiała umysł absolutnie pusty, nie tknięty jeszcze żadnym doświadczeniem. Nie mogąc więc znaleźć nikogo, kto by w owym wyciskaniu kierował się &lt;hi rend="spaced"&gt;jego&lt;/&gt; (Asystenta) interesem, zaczął Drugi Asystent prof. Ducha uważać za swój interes - interes tych, którzy go wyciskali.<br> - Proszę nie schodzić ze stanowiska - rzekł cicho, przechodząc nad konstablem.<br> - A po jaką lewkonię miałbym schodzić? - odburknął konstabl. Wnet jednak przypomniał sobie Jegomościa Ze Świętojańskim Robaczkiem, którego, być może, należało było odprowadzić do komisariatu. - Rozkaz! - dodał więc zaraz i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego