nieustannie i spluwał na wszystkie strony. Wielkie czerwone słońce wsuwało się już w kieszeń horyzontu.<br>- I co, złapaliście? - spytał niepewnie Polek.<br>- Żówno świętego ojca pokrajane w talarki - rzekł ponuro Łapa. - Zrobiłeś z nas Mongołów.<br>- Jak Boga kocham, widziałem. Chłopcy, nie wierzycie? Milczeli.<br>- Mogę przysiąc na wszystko, co chcecie, że widziałem.<br>- Bajer, zejdź z okna - burknął Lońka. - Jak głupi cały las zleciałem.<br>- Chłopaki, przecież wtedy, kiedy urywałem się z Puszkarni, znalazłem w przybudówce kawałek świecy i słomę. Tam ktoś śpi.<br>- Od tej chwili przestaję dzisiaj mówić - powiedział Łapa i jął przysiadać, głęboko wdychając powietrze.<br>- Ech, ty Polek, skór wysypał worek - rzekł Lońka