wyjrzy - przemówił donośnie przybysz, prostując na siodle karego ogiera postać bynajmniej nie stolinową - puszczę Belzebuba waszym śladem, szubrawcy. Tyle macie czasu, obwiesie. A że Belzebub jest chyży, doradzam bieg. A odradzam przerwy w biegu. <br>Obwiesiom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zemknęli w las, kusztykając, pojękując i oglądając się strachliwie. Belzebub, jak gdyby wiedział, czym bardziej ich nastraszy, nie patrzył na nich, ale na słońce i wierzchołek świerka. <br>Jeździec lekko popędził źrebca. Podjechał bliżej, z wysokości siodła przyjrzał się Żydowi, Dorocie Faber i Reynevanowi, który wstawał właśnie, macając żebra i ocierając krew z nosa. Zwłaszcza Reynevanowi - co uwadze chłopca nie uszło