Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dziennik Polski
Nr: 8/7
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1998
Wchodzimy na dancing, patrzę - ten ciućwok tuli na parkiecie jakieś blond czupiradło. Ty świnio, mówię, zamiast odwiedzić rodzinę, opowiedzieć mi o córce, na lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna. No, to ja bach go w pysk! Bladź uciekła, ale on z nami nie poszedł.
Rycho śmiertelnie się obraził, tak przynajmniej pisała Agna w liście do rodziny. Epistoła była dziwna, napuszona i górnolotna, w stylu, no właśnie - Rycha, który pewnie dyktował żonie, co ma pisać. Marczakowa odpisała parę słów swojej prawdy i korespondencja się urwała.
Mijały tygodnie i
Wchodzimy na dancing, patrzę - ten ciućwok tuli na parkiecie jakieś blond czupiradło. Ty świnio, mówię, zamiast odwiedzić rodzinę, opowiedzieć mi o córce, na lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna. No, to ja bach go w pysk! Bladź uciekła, ale on z nami nie poszedł.&lt;/&gt;<br>Rycho śmiertelnie się obraził, tak przynajmniej pisała Agna w liście do rodziny. Epistoła była dziwna, napuszona i górnolotna, w stylu, no właśnie - Rycha, który pewnie dyktował żonie, co ma pisać. Marczakowa odpisała parę słów swojej prawdy i korespondencja się urwała.<br>Mijały tygodnie i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego