Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
jak porter, wyszczuplały szlachetnie twarz.
- U was wszystko takie piękne i na czas - pochwalił z przekonaniem Jassmont, zwracając się do spiętej Stefy. Ta spuściła oczy, zawstydzona.
Konstanty trochę nieswoim głosem powiedział: - Wielka mi rzecz, tak się należy, przecież dzisiaj Wigilia, ale-ale, czy słyszeliście ostatnią nowinę? Ludzie widzieli tu Eugeniusza Bodo, tak, nie ma co się śmiać, stał w ogonku u piekarza Baumerta.
- Niemożliwe, Bodo ma szwajcarski paszport, siedzi teraz bezpieczny nad Lemanem - Jassmont się skrzywił, odsunął krzesło, wskazał Róży, aby usiadła, ale ona nie zwracała na niego uwagi i jak w uniesieniu mówiła nieskładnie, z egzaltacją. - Takie wspaniałe święta, znowu
jak porter, wyszczuplały szlachetnie twarz.<br>- U was wszystko takie piękne i na czas - pochwalił z przekonaniem Jassmont, zwracając się do spiętej Stefy. Ta spuściła oczy, zawstydzona.<br>Konstanty trochę nieswoim głosem powiedział: - Wielka mi rzecz, tak się należy, przecież dzisiaj Wigilia, ale-ale, czy słyszeliście ostatnią nowinę? Ludzie widzieli tu Eugeniusza Bodo, tak, nie ma co się śmiać, stał w ogonku u piekarza Baumerta.<br>- Niemożliwe, Bodo ma szwajcarski paszport, siedzi teraz bezpieczny nad Lemanem - Jassmont się skrzywił, odsunął krzesło, wskazał Róży, aby usiadła, ale ona nie zwracała na niego uwagi i jak w uniesieniu mówiła nieskładnie, z egzaltacją. - Takie wspaniałe święta, znowu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego