Zostaw, mówi matka, sama sobie poradzę, a ty ubieraj się do kościoła,<br>bo na mszę chcesz, a na sumę nie zdążysz. Zdążę, wujenka zwija się, aż<br>jej się chustka obsunęła na tył głowy i uwolnione włosy czarną chmurą<br>przesłoniły jej twarz, a jak się trochę nawet spóźnię, to się Pan Bóg<br>przecież nie spostrzeże. Nie po to na krzyżu wisi, żeby patrzyć, kto<br>się spóźnia.<br> Ma wujenka bogate te wosy. Nie piękne, nie gęste, lecz bogate. Stara<br>Smykowa, sąsiadka, mówi nawet, bogachne. Ależ to bogachne masz te<br>włosy, Jadwiniu, bogachne. Nie dał ci Bóg dziecka, ale chociaż włosy<br>dał ci za