się. Dziadek trącał mnie ramieniem, wiercił się niespokojnie. Zrozumiałem, o co chodzi, podałem mu klucze. Gwizdnął na Finka i wybiegł z podwórka, nie czekając, aż wyprowadzę samochód. Mama, chociaż ubrała się specjalnie na tę okazję i od obiadu siedziała gotowa z torebką na kolanach, teraz oświadczyła, że zostaje w domu. Boi się, tłumaczyła, że z tych emocji "serce jej pęknie". <br>Kiedy wyjechałem na żwirówkę, dziadek już sadził długimi susami przez pola za truchtającym radośnie psem. Nie przyspieszyłem, przy bramie znaleźliśmy się prawie jednocześnie. Była szeroko otwarta. Długo chodziliśmy po opróżnionych pokojach, zaglądaliśmy do stodoły, do składziku na opał, do obórki. <br>Rozumiałem mamę