obyło bez Jasia. <br><br>Otóż tedy powracał sobie po lodzie z karczmy do domu, a że mu jeszcze <orig>czmerało</>* parę kieliszków w czuprynie, wygrywał sobie po drodze to wesołe, to rzewne piosneczki, jak mu która na myśl przychodziła. Właśnie przeszedłszy szczęśliwie przez rzekę, mijał pagórek, na którym kiedyś stało zamczysko królowej Bony, gdy wtem stał się przed nim dziw, który go od stóp do głów przejął mrowiem. Tuż przed oczyma jego rozwarła się nagle jedna ściana pagórka i z ciemnego jej otworu ukazała się piękna pani, wystrojona jak na święto cała od złota i klejnotów. Jaś, choć mu w głowie <orig>czmerało</>, widział