potrzebował, to mnie zawołaj, będę siedział na kanapie. <page nr=283> <br>Poszedł do kuchni. Teodozja stała z łyżką w ręku i płakała.<br>- Sam nie wiem, co robić, może jeszcze raz pójść po doktora?<br>- Po co, przecież był już i powiedział, że nic nie może zrobić. Lepiej go zostawić, może się co odmieni. Ach, Boże, Boże!<br>Zygmunt porwał jakąś książkę i położył się na kanapie. Był szczerze zmartwiony stanem Lucjana; polubił tego małomównego, wiecznie zamyślonego chłopca. Był dobrym kolegą, umiał myśleć. Pomyślał, że jego śmierć byłaby czymś niestosownym ze strony 1osu.<br>Przez umysł Lucjana przechodziły teraz dziwaczne i drobiazgowe wspomnienia przeszłości. Nie wiadomo dlaczego zamajaczył mu