jedną po drugiej. Machinalnie, w odpowiedzi żołądkowi <br>dopominającemu się obiadu, zapychanemu systematycznie co <br>dzień o siódmej trzydzieści, trzynastej trzydzieści, <br>o piątej. Nic. Przyzwyczai go po prostu. Oduczy obżarstwa. <br>Dostosuje do nowego trybu życia.<br>Mało to naczytał się Coopera, Londona, a choćby <br>Curwooda? Być takim, jak ci wspaniali traperzy i włóczędzy! <br>Brnąć na nartach po śniegu Alaski, gnać konno po prerii, <br>która nie ma końca, włóczyć się po górach, <br>jeździć na dachach wagonów towarowych pociągów, <br>iść i biec, dokąd się chce. Nie patrzeć na zegarek <br>inny niż słońce. Nie słuchać nikogo prócz <br>własnych oczu, nóg i rąk. Niech widzą, co lubią, <br>idą