Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Myślałem, że policja. Przyjechali dwoma radiowozami. Volkswageny. Wyglądały na prawdziwe. Trzech mundurowych, prokurator i sekretarka. Tomek dał się podejść, ale kto mógł pomyśleć...
- Pokazali jakieś papiery? Legitymacje?
- Nie. Ale to mogli naprawdę być gliniarze. Tego rudego chyba znam z widzenia. Wąs i włosy jak marchewka, z takim ząbkiem nad czołem. Brodę ma cofniętą.
- Prawdziwy policjant?
- Głowy nie dam. Tak szybko... to znaczy na początku. Tylko Tomek zdążył skoczyć po broń, ale chyba nikogo... A rudy nie przyszedł na górę. Wcześniej też jakby z tyłu... Jest z powiatowej w Lesku, może głupio mu było... Nie wiem, to tak szybko... Dopiero potem, jak
Myślałem, że policja. Przyjechali dwoma radiowozami. Volkswageny. Wyglądały na prawdziwe. Trzech mundurowych, prokurator i sekretarka. Tomek dał się podejść, ale kto mógł pomyśleć...<br>- Pokazali jakieś papiery? Legitymacje?<br>- Nie. Ale to mogli naprawdę być gliniarze. Tego rudego chyba znam z widzenia. Wąs i włosy jak marchewka, z takim ząbkiem nad czołem. Brodę ma cofniętą.<br>- Prawdziwy policjant?<br>- Głowy nie dam. Tak szybko... to znaczy na początku. Tylko Tomek zdążył skoczyć po broń, ale chyba nikogo... A rudy nie przyszedł na górę. Wcześniej też jakby z tyłu... Jest z powiatowej w Lesku, może głupio mu było... Nie wiem, to tak szybko... Dopiero potem, jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego