Olo bez słowa opuścił nogi na podłogę, jak w okresie wzmożonych nalotów na pierwszy zew alarmowej syreny. Jerzy nie wiedział, czemu nie potrafił się opanować. Opowiadał z pasją, wściekle, dorzucając wciąż nowe podrzucane przez pamięć szczegóły.<br>- Drań - syknął Olo pod adresem pułkownika w cywilu.<br>- Dużoś zrozumiał - wzruszył pogardliwie ramionami Jerzy. Był rozdrażniony, dopiero teraz wypacał z siebie zdenerwowanie.<br>- A co, nie drań?<br>- Nie o to chodzi, nie o niego. Każdy inny będzie pewnie taki sam. Olo zamyślił się, nagle jakiś smutny uśmieszek zabłąkał mu się na usta.<br>- Masz rację. Wiesz, kiedy byłem tam, w lesie, to mi się przypomniało, że jako