Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
drodze, a drogą w dół do osady. Pani Linsrumowa postawiła właśnie sagan z jedzeniem dla Panfila, kiedy zza parkanu wyjechał wóz pana Pluski i skierował się w stronę bramy obejścia. Pani Linsrumowa, tknięta jakimś przeczuciem, wybiegła naprzeciw, jęła gorączkowo otwierać furtę.
- Wiem, wiem! Pewnie Polek! Boże ty mój kochany, Boże! Cały dzień mnie wszystko z rąk leciało, Jezu najsłodszy...
- Proszę się nie denerwować - rzekł niepewnie Rymsza - chyba trochę zasłabł.
- Panie nauczycielu, on po całych nocach badzia się, przeklę... co ja mówię?... sierota nieszczęsna... Deszcz pada, on mokrusieńki i do domu nie wraca, bij jego, zabij, on swoje... Na pewno rozchorował się, Matko
drodze, a drogą w dół do osady. Pani Linsrumowa postawiła właśnie sagan z jedzeniem dla Panfila, kiedy zza parkanu wyjechał wóz pana Pluski i skierował się w stronę bramy obejścia. Pani Linsrumowa, tknięta jakimś przeczuciem, wybiegła naprzeciw, jęła gorączkowo otwierać furtę.<br>- Wiem, wiem! Pewnie Polek! Boże ty mój kochany, Boże! Cały dzień mnie wszystko z rąk leciało, Jezu najsłodszy...<br>- Proszę się nie denerwować - rzekł niepewnie Rymsza - chyba trochę zasłabł.<br>- Panie nauczycielu, on po całych nocach badzia się, przeklę... co ja mówię?... sierota nieszczęsna... Deszcz pada, on mokrusieńki i do domu nie wraca, bij jego, zabij, on swoje... Na pewno rozchorował się, Matko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego