Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
w nową nieprzyjemną historię.

Aleksandrow zadarł z Łobanowem. Zarzucał mu, że oszukuje w grze w stalówki. Oszustwo polegało na tym, że Łobanow pilnikiem spiłowywał ich zaokrągloną część, wskutek czego stalówki nie przewracały się. Łobanow postanowił się zemścić. Dopadł Aleksandrowa w szatni, podbił mu oko i kopnął go dotkliwie w nogę. Chciał to zrobić bez świadków, tymczasem licho mnie skusiło, żeby w tym właśnie momencie wejść do szatni. W pierwszej chwili chciałem stanąć w obronie byłego przyjaciela, ale za długo się namyślałem, a może zwyczajnie stchórzyłem.

- Masz milczeć, bo ci gębę skuję! - rzucił w moją stronę Łobanow zmykając po schodach.

Aleksandrow poszedł
w nową nieprzyjemną historię.<br><br>Aleksandrow zadarł z Łobanowem. Zarzucał mu, że oszukuje w grze w stalówki. Oszustwo polegało na tym, że Łobanow pilnikiem spiłowywał ich zaokrągloną część, wskutek czego stalówki nie przewracały się. Łobanow postanowił się zemścić. Dopadł Aleksandrowa w szatni, podbił mu oko i kopnął go dotkliwie w nogę. Chciał to zrobić bez świadków, tymczasem licho mnie skusiło, żeby w tym właśnie momencie wejść do szatni. W pierwszej chwili chciałem stanąć w obronie byłego przyjaciela, ale za długo się namyślałem, a może zwyczajnie stchórzyłem.<br><br>- Masz milczeć, bo ci gębę skuję! - rzucił w moją stronę Łobanow zmykając po schodach.<br><br>Aleksandrow poszedł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego