co chwila przeprasza, że żyje. Po prawej miałem Nocnego Śpiewaka, natomiast po lewej znalazł się ktoś, kto natychmiast przyciągnął całą moją uwagę. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu, zadziwiony niespotykanym widokiem. Długie włosy mego sąsiada spływały aż do połowy pleców, skręcone starannie w doskonale symetryczne loki, sztywne jak wyrzeźbione. Chłopak ubrany był w kaftan z miodowego aksamitu, pełen zakładek, z dowiązywanymi rękawami, które przecięto w paru miejscach, tak by pokazać kremowy jedwab spodniej koszuli. Szerokie, luźne spodnie sięgały mu zaledwie kolan, jakby był małym chłopczykiem. Całości dopełniały bielutkie rajtuzy i wykwintne trzewiki z zielonej, lakierowanej skóry, w miejsce zwyczajnych, mocnych