i zawiesiła pieluchy na koźle.<br>- Sława, babuniu - powiedział policjant. - Sława - ukłoniła się Arbuzowska.<br>Na tyłku policjanta telepał się szturmowy mauzer.<br>Przeszukali krzaki koło obory, przegarniali nogami trzaski na kupie koło warsztatu.<br>Dwaj inni buszowali izbę.<br>Arbuzowskiej pęczniały uszy, na czole jeżył się włos.<br>- Kogoś gościła? - krzyknął któryś z otwartego okna.<br>- Chodź no tu, babo. - Kogoś gościła? - Wąskopyskiego - odrzekła Arbuzowska.<br>- A czegoś go gościła? - Bojałam się.<br>Przyszedł do świtu, najadł się, maszyngwera przeczyścił, pospał trochę i poszedł.<br>- A co gadał? - A gadał, że teraz to na was zasiadać będzie i wydusi was pojedynczo, każdego na zasiadkę.<br>Powiedział, że się opłaci, bo każdy