znów z powrotem przestawiła.<br> - Może tu gdzie jest?<br> Schyliła się pod ławkę.<br> - Przesuń się - nakazała ojcu. - Mógł wypaść, jak rozwiązywałeś<br>kurtkę.<br> Znów złapała tę kurtkę.<br> - Alboś może przełożył do walizki, nie pamiętasz?<br> Zaczęła wywalać wszystko z mojej walizeczki, potem z siatki, którą<br>ojciec niósł, powtarzając z narastającą rozpaczą:<br> - Chryste Panie! Chryste Panie! Mówiłam, nie idź boso! Ziemia zimna<br>już, jesienna! Chryste Panie!<br> Potem plecak ojca, potem i te dwie walizki, które sama niosła,<br>wszystko przeszukała.<br> - Może ci gdzieś tutaj wypadł, jak wchodziliśmy.<br> Z oczami utkwionymi w ziemię pobiegła w stronę furtki.<br> - Tu czasem nie byłeś? A może tu? - rzucała raz po raz