siada cała rodzina, stawia się talerz dla nieznajomego w nadziei, że nas nigdy nie zaskoczy. Chyba że byłby to nieznany osobiście daleki kuzyn z Ameryki albo komiwojażer z promocyjnymi próbkami. Bo nie daj Boże, gdyby tak przy tym talerzu usiadł dziad wędrowny, co uciekł Kotańskiemu, albo ktoś z mniejszości narodowej. Chyba że zbłąkana ładna Ukrainka jaka. Ale poza tym wszystko w rodzinie. Raz w roku siedzą wszyscy i patrzą w choinkę, nie sobie w oczy. Jest i wuj, co sekretarzem bywał, ale tylko drugim, więc nic takiego. Dzisiaj też sekretarz, zapatrywań nie zmienił, zawsze o sprawiedliwość społeczną chodzi, zmieniają się tylko środki