białym mundurze, przepasanego szeroką, zieloną szarfą, i smyknął po schodach na galeryjkę.<br>- Co mu powiedziałeś? - zapytał radca, gdy już oparli się o poręcz i zajrzeli w czarny lej ze strzępiących się desek.<br>- Że Kriszan to mój wujek - zbył niecierpliwie. - Patrz, idzie w górę. Zobaczył nas - podskakiwał malec klaszcząc. - Kriszan! Kriszan!<br>- Cicho bądź - położył mu rękę na karku, choć wiedział, że w grzmocie motoru tamten nie może głosu pochwycić.<br>Kriszan zaszyty w skórę czarną, połyskliwą, w srebrnym hełmie i prostokątnych okularach zataczał koła na arenie wysnuwając niebieską, lotną smugę spalin. Z ramion mu zwisały zielonkawe skórzane pasy na metr długie, tworząc jakby