katorżnicza praca! Niewolnicy, zatrudnieni przy wznoszeniu piramidy Cheopsa, mniej się chyba męczyli niż ja! Skorupą z dzbanka dźgałam ziemię i sypałam ją na rozciągniętą na kamieniach plandekę, pilnując, żeby nie zasypać całego przejścia. Następnie przeczołgiwałam się z trudem koło tego kopca i zaczynałam ciągnąć całość w kierunku wyjścia do komnaty. Co chwila musiałam przestawiać kaganek, żeby mieć jakieś oświetlenie. W komnacie rozplantowywałam ziemię pod przeciwległą ścianę, starannie ją udeptując, bo ciągle miałam obawy, że mi się to wszystko nie zmieści.<br>Kreci korytarz wydłużał się i szedł w górę Teraz byłam zupełnie pewna, że wyjdę, i zaczęłam zastanawiać się, co zrobię potem. Melancholijnie