białe myszki,<br>pysk robi się fioletowy<br>i ma się skłonność do zadyszki.<br>I oto mu się nagle jawią<br>upiory wykończonych istot,<br>niektóre z nich wciąż jeszcze krwawią,<br>inne czuć ziemią i zgnilizną.<br>I napierają groźnym tłumem,<br>rąk martwych wyciągając szpony,<br>obłędny strach za gardło chwyta<br>i Szmaciak ryczy jak szalony.<br>Cofa się, ale nadaremnie,<br>bo oni idą zwartą ławą,<br>ze wszystkich stron go osaczyli<br>i zaraz mścić się będą krwawo.<br>Szmaciak zastawia się meblami,<br>oni na wskroś przez meble kroczą,<br>wali po łbach żelazną sztabą -<br>oni się nawet nie zatoczą.<br>Na twarzy czuje lekki dotyk,<br>jakby tam końska mucha siadła.<br>Ach