Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
Radiowozy natknęły się na jurdy. Wymieniono informacje.
Diabeł próbował ich ominąć, ale policjanci (w tym wypadku: publiczni i prywatni, pracujący razem) zorientowali się i zajechali Armii drogę. Skryty we Mgle Hunt widział to wszystko tysięcznymi oczyma. Najdalej wysuniętych AGENTÓW dzieliło od policyjnych pojazdów kilkadziesiąt kroków.
- Nie mogą cię zobaczyć, panie. Cokolwiek by się działo - nie mogą cię zobaczyć.
- Taa.
Gdyby go zidentyfikowali... Nawet nie chciał myśleć.
- Na razie to jest dla nich jakaś spontaniczna banda. Spora, to prawda, może Tłum. Ale nie niszczy, nie zabija. Nie mają powodu się wtrącać, zwłaszcza zważywszy na to, co się dzieje w innych częściach miasta
Radiowozy natknęły się na &lt;orig&gt;jurdy&lt;/&gt;. Wymieniono informacje. <br>Diabeł próbował ich ominąć, ale policjanci (w tym wypadku: publiczni i prywatni, pracujący razem) zorientowali się i zajechali Armii drogę. Skryty we Mgle Hunt widział to wszystko tysięcznymi oczyma. Najdalej wysuniętych AGENTÓW dzieliło od policyjnych pojazdów kilkadziesiąt kroków. <br>- Nie mogą cię zobaczyć, panie. Cokolwiek by się działo - nie mogą cię zobaczyć. <br>- Taa. <br>Gdyby go zidentyfikowali... Nawet nie chciał myśleć. <br>- Na razie to jest dla nich jakaś spontaniczna banda. Spora, to prawda, może Tłum. Ale nie niszczy, nie zabija. Nie mają powodu się wtrącać, zwłaszcza zważywszy na to, co się dzieje w innych częściach miasta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego