nie masz nic swojego, honoru też. Tak, tak, Lucusiu.<br>- Idiota jesteś...gadasz takie bzdury, że trudno słuchać.<br>- No, przestańmy o tym mówić. Właźże między Żydy i geniusze.<br>A jednak ma w sobie urok ten gwarny lokal. Weszli, rozejrzeli się, ukłonili parę razy i usiedli. Piją kawę, gawędzą i czują zadowolenie.<br>Cóż to za postać ukazuje się w drzwiach? Wysoki, bardzo chudy mężczyzna z bródką, o twarzy Chrystusa. Zygmunt wrzeszczy na całą salę:<br>- Dziadzia kochany!!! Jak się masz! Skądżeś się wziął tutaj?<br>Dziadzia podchodzi do nich z krótką fajeczką w ustach. Uśmiech ożywia jego chudą, sczerniałą twarz. Całują się. Lucjan jest zdziwiony.<br>- Cóż to