że to mu nie odpowiada, bo taką ma już niedźwiedziowatą naturę. Literatura przytyczków, podchodów, małych i wielkich uników. Październik: spektakl akceptował cenzor, choć sowiecka ambasada w Warszawie słała protesty pełne przykładów antyradzieckich ekscesów. Kto by na to zważał. Moskwa - granica polskiej wyobraźni, a poza nią już tylko Wołogda, Kołyma, Sołówki. Czemuż się dziwić, że sala od pierwszych gestów, słów, żyła. Moskwa niekochana, nierozumiana, niechciana miała wystąpić tu, u nóg tłumu, w roli błazna, niedźwiedzia na łańcuchu. I tak pozostawało do końca. Nawet ciemność kryjąca Ambasadora czekającego z rewolwerem w ręku nie tłumiła radości.<br> Znajomy krytyk, nie przepadający za tłumem, zachowaniami stadnymi