lecz "pod wpływem wzburzenia" wyciągnął rewolwer, z którego oddał trzy śmiertelne strzały.<br>Sąd wojskowy sądził go za zabójstwo, ale prokurator wnosił "o uwzględnienie okoliczności łagodzących". Znakomity obrońca Stanisław Szurlej dowodził, że "nie jest to zbrodnia, ale tragedia", gdyż czyn został popełniony "w odruchu obrażonej czci". Sąd, pod przewodnictwem pułkownika Józefa Dańca, uwzględnił <q>"stan obrony koniecznej wobec napadu, jakim jest uderzenie w twarz"</>. <q>"Honor</> - uzasadniał wyrok szef sądu - <q>jest najwyższym dobrem, który wynosi się z domu i korpusu kadetów. Po to [się] jest oficerem, po to broń nosi"</> - powiedział, uniewinniając porucznika.<br>Pułkownik Józef Daniec - powtórzmy raz jeszcze - niezwykle surowy dla oficerów, którzy