Kilka lat temu przetarł już szlak, razem z kolegą Sławkiem stawał na ruchliwych krzyżówkach z pudełkiem w ręce, mówił z uśmiechem comment ca va, a zza szyb wyciągały się rączki z drobnymi, za które po kilku tygodniach kupili strój Świętego Mikołaja i aparat. Pojechali do Paryża, przebrany za Mikołaja Darek zaczepiał matki z dziećmi, a kolega Sławek proponował wspólną fotografię. Wszystko nieźle hulało, dzieciarnia zachwycona, tylko te matki nie płaciły, dlatego porzucili Mikołaja, przeczytali ogłoszenie i udali się do punktu werbunkowego legii cudzoziemskiej, w której przez tydzień przebywali. - Niestety, w tamtym kastingu też nam się nie udało - przyznaje kolega Sławek