znanej mowie się okazywały, świadomość przyjmowała je skwapliwie, chłonęła sam rdzeń rzeczy i utwierdzała najgłębiej, raz na zawsze - Z czasem stał się Derkacz cowieczornym gościem w domu starego hutnika. Gawędził, pił jabłecznik i... chętnymi oczyma wodził za dwudziestoletnią Karoliną, jedyną córką Andrzeja Marteau - - Było to dziewczę drobnej postaci, tak iż Derkacz wyglądał przy niej na olbrzyma. Nie żenowało jej to ani trochę owszem, z całą prostotą wspinała się na palcach, aby niekiedy, przy powitaniu, pogładzić czuprynę du brave Nicolas, jak stary nazywał Derkacza. Brave Nicolas uśmiechał się wtedy niezgrabnie, poczciwie patrząc w brunatne oczy dziewczęcia - Nie upłynęło i trzy lata: Derkacz