został właściwie zrozumiany, że skrywa w sobie (w swej twórczości) mnóstwo smakowitych sekretów, na których się ludzie jeszcze nie poznali!<br>Zarazem upewnia się, że nie został zagarnięty, ostatecznie "ukonstytuowany" przez czytelników. Gdyby bowiem zrozumieli go w pełni, straciłby - jako osobowość - urok i autonomię. Stałby się bardziej tworem innych niż swoim!<br>Dlatego też nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do licznych (i na ogół błahych) potyczek, które toczył ze wszystkimi, a już zwłaszcza z szeregowymi czytelnikami, z tradycjonalistami z londyńskich "Wiadomości", damami z argentyńskich salonów czy saloników, drugorzędnymi krytykami, rozmaitymi też artystami europejskimi, z którymi zetknął go przypadek. Zresztą nawet wtedy, gdy Gombrowicz