oknem zima skrzypi i kaszle wiatr na dworze,<br>Już nic biednemu dziecku na ziemi nie pomoże.<br><br>Śnieg pada bezszelestnie, zwyczajnie i powszednio,<br>Śmierć brodzi po pokoju i świece gasną przed nią.<br><br>Przy łóżku siedzi matka i cała trwa w podziwie;<br>Nie czuje nic, nie widzi, uśmiecha się leniwie...<br><br>Pogasły świece. Dnieje. Śnieg wisi na błękicie,<br>I w śniegu tym stopniało maleńkie, biedne życie;<br><br>Aż matka się zdziwiła, że stało się tak biało,<br>Że stało się tak śnieżnie, gdy dziecko umierało.</><br><br><br><br><div sex="m"><tit>DZIEJE</><br>Ach, jak gniewnie dzieją się dzieje,<br>Ach, jak rzewnie życie smutnieje!<br><br>Rośnie trawa, trawa przydrożna -<br>Czemu na niej usnąć nie