Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
trofeów pojechaliśmy na statek.
Mówcie, co chcecie, ale jednak jest to mocne uderzenie, gdy widzi się taką górę stali, jak "Ocioszyński", kołyszącą się na pajęczynie cum w świetle ostrego japońskiego słońca. Góra stali, a nad nią łopocząca na wietrze biało-czerwona, znacząca ten kawałek Polski, której nie widzieliście od lat. Do pioruna! Trzeba mieć oczy osadzone na suchym miejscu, aby się nie dać wzruszeniu.
Prosto na obiad. A więc w sam środek pomidorowej, cielęcych bitek, kompotu, w sam środek marynarskiej braci pełnej serca, pełnej zainteresowania, gotowej pomóc, załatwić, doradzić...
Szkoda tylko, że spotkaliśmy się tak późno. Statek wychodzi dziś w nocy, kapitana
trofeów pojechaliśmy na statek.<br> Mówcie, co chcecie, ale jednak jest to mocne uderzenie, gdy widzi się taką górę stali, jak "Ocioszyński", kołyszącą się na pajęczynie cum w świetle ostrego japońskiego słońca. Góra stali, a nad nią łopocząca na wietrze biało-czerwona, znacząca ten kawałek Polski, której nie widzieliście od lat. Do pioruna! Trzeba mieć oczy osadzone na suchym miejscu, aby się nie dać wzruszeniu.<br> Prosto na obiad. A więc w sam środek pomidorowej, cielęcych bitek, kompotu, w sam środek marynarskiej braci pełnej serca, pełnej zainteresowania, gotowej pomóc, załatwić, doradzić...<br> Szkoda tylko, że spotkaliśmy się tak późno. Statek wychodzi dziś w nocy, kapitana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego