pożaliła się Burbowa. <br>- Pani kochana, ja tu ginę, ginę, ginę! Wiatr trzasnął okiennicą o ścianę. Raptowny podmuch wpadł do kuchni, chybnął przez ćmy oblepioną żarówką.<br>- O Boże Wszechmogący, jaka straszna noc - szepnęła pani Linsrumowa, żegnając się skrycie.<br>- Proszę wejść, nie krępować się.<br>- Dziękuję, muszę biec dalej i szukać tego przeklętego. Dobranoc.<br>- Dobranoc. Babka pędem ruszyła w dalszą drogę. Wiatr spychał ją pod płoty, szarpał suknią, wtłaczał oddech z powrotem do piersi. Drzewa huczały rozpaczliwie, pochylone konwulsyjnie nad ziemią.<br>- Grzeszny człowiek powiesił się, świeć Panie nad jego duszą <br>- szepnęła do siebie pani Linsrumowa żegnając się raz jeszcze. Drzwi sklepu baptysty obwiedzione były