w 1822 roku "Kurier Warszawski" triumfalnie informował, iż w mieście, dzięki działaniom podjętym przez policję, <q anachr="1882">"nie ma już żebractwa, które natarczywie wypełniało ulice"</>. <q anachr="1882">"Zdrowym i czerstwym</> - pisano <q anachr="1882">- wskazano liczne miejsca zarobku przy fabrykach i budowach, zamiejscowych wywieziono, kaleki i nędzarzy bądź skierowano do szpitali, bądź też oddano pod opiekę Towarzystwa Dobroczynności"</>.<br>Entuzjazm popularnej popołudniówki okazał się przedwczesny, o czym rychło się przekonano, gdyż ani szpitale, ani Towarzystwo Dobroczynności - choć działało ono wówczas dość sprężyście - nie mogły się zająć wszystkimi kalekami i osobami niezdolnymi do pracy, a żyjącymi w skrajnej nędzy. Jeden z najlepiej wówczas wykształconych ekonomistów, Fryderyk hr. Skarbek, specjalizujący się