Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
niepokoić żonę teraz, kiedy już to wszystko przebolała i czas zatarł ranę pańskiej obelgi.
- Tak? Więc niechaj koledzy sprawę tę rozsądzą. Lucjanie, i ty, Zygmuncie! Powinniśmy jechać czy nie?
- Zmiana miejsca jest nawet pożądana. Myślę, że należałoby jechać i rzecz zbadać na miejscu.
- A ty, Lucjanie?
- Ja też, ja też. Dobrze będzie przewietrzyć się trochę.
Bove wstał:
- Skoro uważacie to za konieczne, więc jedźmy. Hallo, panie, płacimy!
Wszyscy mieli bardzo poważne twarze. Bove uregulował rachunek, po czym towarzystwo wsiadło do taksówki. Bove mieszkał na Pradze, skoro auto przejechało most, Zygmunt zaproponował:
- Nieźle byłoby wstąpić gdzieś po drodze na kieliszek koniaku. Zawsze to
niepokoić żonę teraz, kiedy już to wszystko przebolała i czas zatarł ranę pańskiej obelgi.<br>- Tak? Więc niechaj koledzy sprawę tę rozsądzą. Lucjanie, i ty, Zygmuncie! Powinniśmy jechać czy nie?<br>- Zmiana miejsca jest nawet pożądana. Myślę, że należałoby jechać i rzecz zbadać na miejscu.<br>- A ty, Lucjanie?<br>- Ja też, ja też. Dobrze będzie przewietrzyć się trochę.<br>Bove wstał:<br>- Skoro uważacie to za konieczne, więc jedźmy. Hallo, panie, płacimy!<br>Wszyscy mieli bardzo poważne twarze. Bove uregulował rachunek, po czym towarzystwo wsiadło do taksówki. Bove mieszkał na Pradze, skoro auto przejechało most, Zygmunt zaproponował:<br>- Nieźle byłoby wstąpić gdzieś po drodze na kieliszek koniaku. Zawsze to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego