i lekko popchnął mnie przed sobą.<br><page nr=86> Spieszył się, nawet spojrzeniem nie zdążyłem pożegnać braci katorżników, popędzał mnie i ponaglał, aby dostarczyć mnie tam, gdzie czekała kibitka i nowa nieznana katorga, której nie umiałem sobie wyobrazić.<br>Śnieg czekał za kratami, biały śnieg od horyzontu po horyzont, od Wisły aż do Jenisieju.<br>Dokąd pojadę przez mrozem skute powietrze?<br>Zesztywnieję wszystek, zanim pierwszy kur zapieje w stepowym chutorze.<br>Wyruszając w drogę słyszę, jak o kilkaset wiorst dalej kują zmarzlinę - tam, gdzie będzie mój grób.<br>Lecz raptem watażka z korytarza, którym idziemy na Sybir, każe skręcić i wprowadza mnie do rozległej sali zapewne na przesłuchanie