mu jednak list za kołnierz. Wściekły Polek, nie wydobywając korespondencji, wszedł do klasy i usiadł na swoim miejscu obok Bociana. Lekcję prowadził teraz pan Zajtowt, kierownik szkoły. Czerwoną jego twarz, obfitą i przejaskrawioną, w dyscyplinie utrzymywały dwie platynowe krople binokli.<br>- Zrobiliście, chłopcy, znowu dużą przykrość panu Rymszy - mówił łagodnie Zajtowt. - Doprawdy, przed wakacjami trudno z wami sobie poradzić.<br>- A bo pan Rymsza zwraca się do nas jak do smarkaczów, a my idziemy przecież do gimnazjum - powiedział Kękuś - gdyby mój ojciec...<br>- Pan Rymsza jest chory i niedługo już chyba, niestety, będzie was uczył.<br>- On w ogóle nie ma seminarium nauczycielskiego! - krzyknął generał