Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
szeroko, z radosnym błyskiem w oczach, którego nie uzasadniała sytuacja.
- Jak się panu pracuje? - spytał.
Włoch! Oczywiście nieznajomy, bo skąd? Moje przekonanie zmieniło się w absolutną pewność. Wśród włoskich księży nie miałem większych koneksji. A tych paru, z którymi się ostatnio zetknąłem, z najgłębszego snu zbudzony poznałbym od pierwszego wejrzenia.
- Doskonale - odparłem. - Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.
Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i
szeroko, z radosnym błyskiem w oczach, którego nie uzasadniała sytuacja.<br>- Jak się panu pracuje? - spytał.<br>Włoch! Oczywiście nieznajomy, bo skąd? Moje przekonanie zmieniło się w absolutną pewność. Wśród włoskich księży nie miałem większych koneksji. A tych paru, z którymi się ostatnio zetknąłem, z najgłębszego snu zbudzony poznałbym od pierwszego wejrzenia.<br>- Doskonale - odparłem. - Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.<br>Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego