ławy,<br>Już się zebrał tłum ciekawy,<br>Siedzą panie i panienki,<br>Burmistrz gruby, rejent cienki,<br>Doktor z włosem jak u jeża<br>I starosta z Sandomierza.<br>Dookoła stoi gawiedź<br>Pragnąć także się zabawić.<br>Pod apteką zaś, po pracy,<br>Zgromadzili się strażacy.<br>Oto piąta już godzina,<br>Przedstawienie się zaczyna!<br><br><br><br>5<br><br>Wyszedł więc pan Drops na rynek<br>I z drewnianych pustych skrzynek<br>Przy pomocy dwojga dzieci<br>W mig estradę zgrabną sklecił.<br>A gdy stanął na tej scenie,<br>Rzekł: - Zaczynam przedstawienie!<br>Był pan Drops ubrany godnie:<br>Z gazet miał uszyte spodnie,<br>Z rąk zwisała mu zarzutka,<br>Którą bocian zręcznie utkał,<br>A wędrowny malarz z łaski<br>Pomalował