Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
na kotwicy. Zanim się ją odklinuje albo przetnie... wreszcie odczepiliśmy jej koniec od strony śmigłowca i zrzuciliśmy. No, jestem swobodny.
Głos ma M. Gąsienica: Może uda się ten desant na Zmarzłej? Przymierzamy się. Kierownikowi akcji wypada zjechać najpierw. Obciążyliśmy koniec liny plecakiem. Ten pierwszy zjazd z wysokości piętnastu-dwudziestu metrów. Ekspozycja cholerna. Drugi jechał Kazek. Zrobiło to na nim wrażenie. No i okazało się, że Zbójnik nie może wciągnąć liny do śmigłowca. A on już musiał odlatywać. Wtedy było trochę nerwów. Zacząłem odcinać linę od plecaka. Tego też nie da się zrobić w ciągu sekundy. Wreszcie Zbójnik odczepił ją na górze
na kotwicy. Zanim się ją odklinuje albo przetnie... wreszcie odczepiliśmy jej koniec od strony śmigłowca i zrzuciliśmy. No, jestem swobodny.<br>Głos ma M. Gąsienica: Może uda się ten desant na Zmarzłej? Przymierzamy się. Kierownikowi akcji wypada zjechać najpierw. Obciążyliśmy koniec liny plecakiem. Ten pierwszy zjazd z wysokości piętnastu-dwudziestu metrów. Ekspozycja cholerna. Drugi jechał Kazek. Zrobiło to na nim wrażenie. No i okazało się, że Zbójnik nie może wciągnąć liny do śmigłowca. A on już musiał odlatywać. Wtedy było trochę nerwów. Zacząłem odcinać linę od plecaka. Tego też nie da się zrobić w ciągu sekundy. Wreszcie Zbójnik odczepił ją na górze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego