jej stopy wąskie jak te zgniatające łeb gadziny, suche, ciasno związane w kostkach, że wydawało się, otrą się o siebie, a iskry się posypią.<br> I ożył w mej pamięci odpustowy obraz wiszący w domu na bielonej ścianie, na którym idzie święta Magdalena z wonnościami, żeby namaścić jeszcze węższe stopy z Ewangelii.<br> I chciało mi się zapłakać, upaść na kolana, przytulić się do jej stóp, całować je od małego palca do dużego, od podbicia do kostki, od kostki do pięt, od pięt przez całą podeszwę mokrą od rosy, zieloną od trawy, pachnącą żelaziście winnym sokiem.<br> A wtedy ona wyciągnęła spod jedwabnej szalówki