dymu. Ewelina, co prawda, sama paliła, ale nie znosiła zadymionych pomieszczeń. Starała się więc jak najmniej przebywać w redakcji, nie zawsze było to jednak możliwe.<br>- No i jak rozmówka z szefem? - spytała ją koleżanka, która była świadkiem piątkowej awantury. Naczelny wpadł jak burza do ich pokoju, wrzeszcząc i wymachując tekstem Ewelinie przed nosem. <br>- Nadzwyczajna. Nie wiem, co się stało. <br>- Ale ja wiem, tupnęła pani na niego, to położył uszy po sobie. Jak to z tchórzami bywa. A poza tym wykombinował sobie pewnie w swoim prymitywnym łbie, że skoro się pani piekli, to może sobie pani na to pozwolić...<br>- Pani Wando! - rzekł