czym mówię. I wtedy zjawia się Grześ. Coś tam opowiada o lekcji, o profesorze, szum wokoło, studenci przechodzą z różnymi instrumentami, zapatrzyłam się na tę kamienną dziewczynę z luteńką, Andrzej mówi "do widzenia, Ewa, i - i głowa do góry". Podkreślił słowo "głowa", jakby rozumiał, a przecież nie mógł rozumieć.<br>- Grzesiu...<br>- Fajnie, że już wróciłaś. Jutro koncert. <br><br>- Wiem. <br>- Mam dla ciebie bilet. <br>- Dziękuję. <br>- Cóżeś tak zmizerniała? Ciotka cię głodziła? <br><br>- Grzesiu... możesz teraz wpaść do mnie? <br>Wtulić głowę w jego ramię i trwać w ciszy. <br><br>- Teraz? <br>- Tak, teraz. <br>- Teraz są moje godziny grania! Przecież wiesz o tym. A co? <br>- Chciałam... być z tobą