nim sentymentalnie, bezsilnie i głupio jak głupi maślak w śmietanie. Za to rozumie, niczemu się nie dziwi. Zresztą nie wiem, czy w depresji było mi potrzebne, aby ktokolwiek ślimaczył się razem ze mną. Mnie przynosiło ulgę same zerwanie tamy czarnych uczuć, zawierzenie ich komuś, kto ze zrozumieniem wysłucha. A "Doktor Filozof" umie mądrze słuchać, płacz z całą wyrozumiałością akceptuje, w pewnym oderwaniu jak gdyby z lotu ptaka uważnie śledzi zawiłe ścieżki moich duchowych rozterek. <br>Nigdy nie krytykuje, nie wytyka błędów, a wprost przeciwnie, bardzo dużo już zrobił, aby mnie we własnych oczach dowartościować, wyciągnąć z matni samoobwiniania się przekreślającego wszelkie istniejące