tego tałałajstwa...<br><br>Żona Franciszka, zgrzybiała staruszka z brodawkami na twarzy, kwękając i stękając sprzątała pokoje kawalerskie. Przychodziła także do nas i wystrzępionym wronim skrzydłem zamiatała podłogę, zbierała śmieci na szufelkę, po czym rozprostowując plecy mówiła:<br><br>- Chyba wystarczy... a jakby czegoś brakowało, to niech Adaś przyjdzie i powie...<br><br>Żonę wyręczał niekiedy Franciszek. Zjawiał się w wytartym, poplamionym żakiecie, który pamiętał chyba wojnę turecką, jedną ręką podtrzymywał opadające spodnie, a drugą ścierał ze stołu kurz i okruchy. Po czym wronim skrzydłem zmiatał wszystko do kąta.<br><br><br>- Żona jutro wyniesie, bo nie mam szufelki - tłumaczył się wychodząc.<br><br>Dni były skwarne, bez deszczu. Zieleń na drzewach