było miłe ciepło, otaczające ją ze wszystkich stron. Otworzyła oczy - jak się okazało, znajdowała się na podłodze, a Grzegorz, przerażony aż miło, klęczał przy niej, kłując ją w szyję swą brodą, obejmując ją mocno ramionami i powtarzając w kółko:<br>- Gabrysiu, kochanie moje... ty zemdlałaś... moje złoto... co ja mam robić?<br>Gabriela miała ochotę przedłużyć nieco ten słodki moment słabości i prawdę mówiąc - każda inna kobieta na jej miejscu zamknęłaby znów oczy, by posłuchać tych trwożnych nawoływań ukochanego i jeszcze trochę go postraszyć - ale to nie było w stylu Gabrysi. I tak musiałaby, zresztą, powiedzieć Grzesiowi, co on ma robić. Zamrugała oczami