Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
tak, że na początku ujrzał przed sobą jedynie kontur człowieczej postaci.
- Przyszedłem złożyć ci pokłon.
- Witaj, bracie.
Naprzeciw niego stał Olgomar. Wysoki, barczysty, ciemnoskóry. Na jego policzku, niczym wykonany mistrzowską ręką tatuaż, zielenił się mały liść. Znamię, które pojawiło się w chwili, gdy spadała ostatnia warstwa cielęcej skóry osłaniającej Pięść Gaju.
- Witaj.
Przez chwilę trwali w bezruchu, patrząc sobie prosto w oczy. Potem Doron położył dłonie na ramionach Olgomara, sam poczuł ciężar jego rąk.
Pulsujące ciepło przenikało palce Dorona. Gorącym dreszczem płynęło wzdłuż rąk, wypełniało brzuch i głowę, spełzało do nóg, mrowiło stopy.
Zamknęli oczy.
Dmuchnął wiatr, ogarnął ich, podnosząc piasek
tak, że na początku ujrzał przed sobą jedynie kontur człowieczej postaci.<br>- Przyszedłem złożyć ci pokłon.<br>- Witaj, bracie.<br>Naprzeciw niego stał Olgomar. Wysoki, barczysty, ciemnoskóry. Na jego policzku, niczym wykonany mistrzowską ręką tatuaż, zielenił się mały liść. Znamię, które pojawiło się w chwili, gdy spadała ostatnia warstwa cielęcej skóry osłaniającej Pięść Gaju.<br>- Witaj.<br>Przez chwilę trwali w bezruchu, patrząc sobie prosto w oczy. Potem Doron położył dłonie na ramionach Olgomara, sam poczuł ciężar jego rąk.<br>Pulsujące ciepło przenikało palce Dorona. Gorącym dreszczem płynęło wzdłuż rąk, wypełniało brzuch i głowę, spełzało do nóg, mrowiło stopy.<br>Zamknęli oczy.<br>Dmuchnął wiatr, ogarnął ich, podnosząc piasek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego