się do najlepszego w okolicy burdelu, gdzie pozostawał trzy dni i trzy noce, trwoniąc bez opamiętania majątek rodzinny.<br><br>Czwartego dnia następowała zgoda. On klękał i obiecywał poprawę. Ona przyjmowała nie chciany pierścionek. Siadali przy kominku i trzymając się za ręce czytali Lermontowa. Wkrótce jednak na ekscelencję znów przychodziła chwila zapomnienia. Generałowa dostawała spazmów, wyrzucała pierścionek przez okno, wołała stróża, rozkazywała mu odszukać pierścionek, a potem patrzyła z okna, jak schyla swój gruby kark i bezskutecznie wytrzeszcza oczy. W sukurs stróżowi wędrował lokaj, pokojówka, kucharka, babka Jadwiga, aż wreszcie pierścionek odnajdywano. Generałowa brała go z odrazą w dwa palce i wręczała babce